Myliłby się ten, kto by sądził, że, wraz z nadejściem wakacji, zamiera życie kulturalne w naszej parafii. Minione lato obfitowało w wiele ciekawych wydarzeń artystycznych, do których należał m.in. kolejny festiwal Wieczory organowe u Bożej Opatrzności, zorganizowany, z powodzeniem już po raz czternasty, przez naszego kantora dr. Dawida Ślusarczyka. Wielbiciele muzyki mogli także wysłuchać koncertów dwóch chórów, które odwiedziły nas w lipcu: chóru żeńskiego z RPA oraz sławnego Portland Symphonic Girlchoir – z USA.

Pierwszy z nich – chór raczej amatorski, ale o wysokim poziomie – zaprezentował cykl tradycyjnych pieśni z kręgu protestantyzmu oraz kilka spiritual. Uwagę zwrócił śliczny sopran młodziutkiej chórzystki, która solo wykonała jedną z pieśni, a także trele, typowe dla afrykańskiej muzyki, uzupełniające linię melodyczną pieśni, np. Siyahamba, wykonywanej kiedyś także przez nasz młodzieżowy chór Mesites, a później Capella Ecumenica.

Tę samą pieśń ma w swoim repertuarze dziewczęcy chór z Portland i również zaprezentował ją podczas występu, chociaż bez towarzyszących treli. Chór istnieje od ponad trzydziestu lat i cieszy się wielkim uznaniem w swoim mieście, całym kraju, a także na świecie. Koncertował m.in. w Kanadzie, Australii, Hiszpanii, Danii, Szkocji i we Włoszech, a z okazji jubileuszu dwudziestolecia występował w paryskiej Notre Dame oraz w York w Anglii.

Chór, prowadzony przez dwie dyrygentki – Robertę Q. Jackson oraz Debrę D. Burgess – zdobył wiele nagród i wydał dziewięć płyt. Znany jest z ciekawego programu artystycznego, wyjątkowego poziomu kształcenia głosów oraz z utworów na wysokie głosy, komponowanych specjalnie dla niego.

Wrocławski koncert potwierdził famę, jaka się niesie za chórem. Mimo okrojonego składu zespołu, dziewczęta znakomicie wykonały utwory współczesnych kompozytorów amerykańskich oraz klasyków, np. Bacha, w aranżacjach dokonanych w XX wieku, kilka pieśni spiritual, no i oczywiście tradycyjną pieśń Zulu – Siyahamba.

Cieszy tak bogate życie kulturalne w naszej parafii, które nie zamiera nawet podczas upalnych dni lata.

J. Korsan-Brzastowska