Kiedy mówimy o sobie, kim jesteśmy, pokreślmy to gdzie się urodziliśmy i wychowaliśmy. Nasze korzenie wychodzą z naszego miejsca urodzenia z naszych domów rodzinnych z przeżytych tam chwil radości. Zabrać człowiekowi jego dom, kazać mu opuścić miejsca, które znał, które wyznaczały jego świat i wygnać go w nieznane, to pozbawić go wszelkich punktów odniesienia, zdezorientować. Co w takiej chwili może być dla człowieka stałą, niewzruszoną opoką? Czy Bóg i nasza wiara są w tym świecie stałym kierunkiem, który nie pozwala na dezorientację na utratę tożsamości?