Rzekli tedy do niego: Jaki więc znak czynisz, abyśmy widzieli i uwierzyli tobie? Jakie dzieło wykonujesz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Chleb z nieba dał im, aby jedli. Wtedy rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chleb Boży to ten, który z nieba zstępuje i daje światu żywot. Wtedy rzekli do niego: Panie! Dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus: Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie. J 6,30-35

W filmie „Życie i cała reszta” Woody Allen w pewnym momencie mówi: – Gdyby tylko Bóg dał mi jakiś jasny znak! Na przykład złożył solidny depozyt w szwajcarskim banku na moje nazwisko. Aktor i reżyser w zabawny sposób wyraził skądinąd poważną myśl: jak człowiek ma rozumieć milczenie Boga w świecie? Dlaczego Jego działanie bywa tak subtelne, że potrzeba dopiero wiary, aby myśleć o Bogu?

Na świecie powstało wiele różnych religii, wierzeń i idei, których celem było i jest odnajdywanie drogi do Boga. Wszystkie a priori zakładają istnienie Istoty Najwyższej. Problemem raczej nie było pytanie czy Bóg jest, ale jak można Go odnaleźć albo zyskać Jego przychylność. Również chrześcijaństwo, w dużym stopniu zainspirowane filozofią neoplatońską, twierdzi, że gdzieś istnieje świat idealny, zwany niebem, w którym pełną władzę sprawuje doskonała osoba – Bóg. Chrześcijanie nie wiedzą, gdzie ten świat jest, ale wierzą że jest i za cel życia stawiają sobie znalezienie drogi do tego świata, a ściślej do Boga, który jest jego stwórcą i władcą.

Problem w tym, że wiara ta bywa niełatwa i jest często wystawiana na próby. Zwłaszcza, że istnienie Istoty Najwyższej, która kieruje światem, nie jest już tak oczywiste i tak powszechne. Nieco upraszczając, wydaje się, że człowiek w obecnej, zdesakralizowanej rzeczywistości, rzadziej prosi: – Boże wskaż mi drogę do siebie, ale raczej: Boże daj mi jakiś znak, abym wiedział, że przynajmniej istniejesz.

Ze znakami jest jednak ten problem, że zawsze można poddać je bardzo różnej interpretacji i rzadko kiedy stają się mocną podstawą wiary. Kiedy 15 kwietnia stanął w płomieniach dach katedry Notre Dame, wielu potraktowało to właśnie jako znak. Jego interpretacja była już jednak bardzo różna. Wśród konserwatywnych, prawicowych katolików dało się słyszeć opinie, że pożar jest Bożym ostrzeżeniem dla zlaicyzowanej Francji, która nie docenia krzyża i godzi się, że wiele kościołów jest zamykanych lub zamienianych jest na meczety.

Z kolei lewicowi aktywiści dostrzegli w katastrofie rodzaj sądu bożego nad samym Kościołem, w którym zostały ujawnione nadużycia seksualne, zwłaszcza wobec dzieci.

Domaganie się znaków nie wydaje więc najlepszą drogą do szukania Boga, ponieważ znak raczej utwierdza ludzi w już posiadanych przekonaniach. Rzecz jasna, kierowanie się znakami, choć kontrowersyjne i niepewne, nie jest jedynie domeną naszych czasów. Nawet w dzisiejszym tekście biblijnym czytamy, jak ludzie pytają Jezusa: – „Jaki znak czynisz, abyśmy widzieli i uwierzyli tobie?” I dodają: „Nasi przodkowie otrzymali na pustyni chleb od Mojżesza. To był znak, że Mojżesz jest wysłannikiem Boga. A ty, jaki znak ty uczynisz?”.

Pytania stawiano zawsze, jednak kontekst wydaje się już nieco inny. Jak już wspomniałem, kiedyś w sposób bardziej powszechny zakładano istnienie Boga, tak się przynajmniej nam wydaje. Wiele obszarów życia, które tradycyjnie uważano za podległe Bogu, jest dziś domeną człowieka. Religia w coraz mniejszym stopniu jest potrzebna, aby wyjaśniać procesy i zjawiska funkcjonujące w świecie.

Ksiądz profesor Gorge Coyne – jezuita, były dyrektor Obserwatorium Watykańskiego oraz profesor na Wydziale Astronomii Uniwersytetu Arizony w Tucson, a więc zarówno duchowny, jak i ceniony w świecie naukowiec, stwierdził wręcz, że jeśli rolą Boga miało by być wyjaśnienie tego czym jest wszechświat, to on Boga nie potrzebuje, ponieważ poznawczym narzędziem człowieka jest nauka (w rozmowie z Richardem Dawkinsem). Trudno się nie zgodzić, zwłaszcza, że duchowny dodał: – Bóg nie jest Bogiem wyjaśniania, Bóg jest Bogiem miłości.

Spodobało mi się to zdanie. W jakimś stopniu pozwala zrozumieć, dlaczego Jezus, w rozmowie z ludźmi domagającymi się jakiegoś znaku nie próbuje przeprowadzać zapierających dech w piersiach pokazów, logicznej argumentacji czy historycznego wywodu.

Na pytanie ludzi: „Od Mojżesza otrzymaliśmy chleb na pustyni, a ty co nam pokażesz?”. Od odpowiada po prostu: „Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie”.

Bóg nie jest Bogiem wyjaśniania, Bóg jest Bogiem miłości. Ustami Jezusa mówi: przyjdź, zobacz, doświadcz. Uwierz, a nigdy nie będziesz pragnął.

Otrzymaliśmy od Boga wielki dar, jakim jest rozum. To on umożliwia nam rozwój, wyjaśnia otaczający nas świat i panujące w nim zjawiska. Tworzona przez niego nauka wymazuje kolejne białe plamy ludzkiej wiedzy, ale też odkrywa nowe pytania i stawia nowe wyzwania. Nauka odkrywa i wyjaśnia świat. Jaka więc jest rola wiary? Wiara nadaje wartość!

Odkrycia, jakich dokonała nauka, mogą być odczytywane niemal jako cuda. Loty w kosmos, odczytanie ludzkiego genotypu, odkrycia fizyki kwantowej, sztuczna inteligencja, to ogromny postęp, który coraz mocniej nabiera rozpędu. Nawet już tego nie zauważamy, gdy codziennie nasze życie, powierzamy matematycznym algorytmom kierującym światłami na skrzyżowaniach, ruchem lotniczym czy kolejowym. Niemal każdy z nas posiadając smartfon, nosi w kieszeni superkomputer, dzięki któremu ma dostęp w każdej chwili do wiedzy, jaka XIX-wiecznym naukowcom jeszcze się nie śniła.

Za pomocą niemal jednego kliknięcia możemy mieć dostęp do starych pieśni babilońskich, koncertów muzyki Mozarta czy takiej liczby książek, że nie starczyłoby życia, aby przeczytać jedynie ich tytuły. Potrzebujemy więc jakiegoś filtra, który pozwoli wybrać to, co najważniejsze i najlepsze dla nas. Potrzebujemy wartości, które pomogą nam czuć się bezpiecznie i tworzyć wspólnotę czy społeczeństwo. Potrzebujemy wartości, idei, pokory, aby ludzkie dokonania nigdy nie zostały obrócone przeciwko człowiekowi.

Myślę więc, że dla nas, ludzi XXI wieku, Chleb Życia to zarówno otwartość na wiedzę, która daje nam ogromne możliwości, jak i wrażliwość na Bożą miłość, która nie pozwala stracić z oczu sensu naszego życia, jego celu i dobra.

Oby sumienia były wrażliwe na to, co dzieje się w świecie, a w szczególności cierpienia, prześladowania, nietolerancję, głód, choroby, biedę. Oby nasz rozum potrafił znaleźć sposoby, jak racjonalnie, skutecznie i długofalowo pomóc ludziom, którzy tego doświadczają. Chcemy więc wierzyć i modlić się o to, by wszyscy ludzie otrzymali chleb, o którym mówił Jezus: „Ja jestem chlebem życia; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie”.

Bóg przestał być ideą, która wyjaśnia zjawiska na świecie. Jako ludzie wydorośleliśmy. Dlatego może najwyższy czas przestać szukać Boga w niebie i w znakach, które potrafią mylić, dzielić, a nawet wzbudzać nienawiść między ludźmi. Chciałbym, aby Bóg zszedł z ulicznych transparentów, politycznych deklaracji, głośnych okrzyków na ulicach, wolnych stref od kogokolwiek. Chciałbym, abyśmy zaprzestali używania Boga do wykluczania kogokolwiek, upokarzania, opluwania.

Wszyscy wiemy, że gdy rzeczywistość bywa tak skomplikowana, że nikt jej nie rozumie, to aby zachować jakąś iluzję sprawowania kontroli czy władzy, najlepiej wskazać wroga i powołać się na Boga. Ale to jest droga gniewu i agresji. To droga, na którą nigdy bym nie chciał wejść. Dlatego myślę, że Bóg nie jest do odnalezienia w znakach, które tak łatwo przekształcić w hasła, transparenty i okrzyki, które ostatnich wrażliwych ludzi mogą wypędzić z Kościołów.

Nie musimy niczego odkrywać na nowo. Boga można odnaleźć w Słowie, w modlitwie, w drugim człowieku. Moc miłości nie tkwi w pokrzykiwaniach i zaciśniętych pięściach. Wszyscy to wiemy i cieszę się, że możemy tego razem doświadczać.

Byłoby pięknie, gdyby na co dzień takie pojęcia jak Bóg i Kościół, wszystkim – zarówno wierzącym i niewierzącym, lewicy i prawicy, konserwatystom i liberałom, osobom heteroseksualnym i hetero-nienormatywnym – kojarzyły się z przesłaniem Jezusa: „Pójdźcie do mnie wszyscy”, „Ja jestem chlebem życia”. Jeśli w Kościele człowiek nie znajdzie miłości, to taki Kościół potrzebuje głębokiego nawrócenia, w przeciwnym przypadku przestaje mieć sens.