(wygłoszone w Niedzielę Invocavit 18 lutego 2018 r. podczas nabożeństwa nagrywanego przez PR2)
Nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, Lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego. 1 P 1, 18–21
Dlaczego Jezus musiał umrzeć? Na tak postawione pytanie, niemal każde dziecko, już na Szkółce Niedzielnej, jest w stanie odpowiedzieć wersetem: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3, 16). To piękne słowa o wielkiej, bezinteresownej miłości Boga do człowieka. Dlaczego jednak Bóg żądał tak wielkiej ofiary? Czy nie mógł posłużyć się swą niekończoną dobrocią, mądrością i wszechmocą, aby przebaczenie ludzkich grzechów mogło dokonać się inną drogą? Czy naprawdę musiała zostać przelana krew?
Wydaje mi się, że trudno na te pytania znaleźć bezpośrednią odpowiedź w Biblii. Zapewne jest tak dlatego, że gdy powstawały księgi Starego czy Nowego Testamentu, nikt takich dylematów nie miał.
Doskonale znano dość rozbudowany system ofiarniczy. Składanie na ołtarzu zwierząt, jako wyraz zadośćuczynienia za grzechy, nikogo nie dziwiło. W tym kulturowo-religiijnym kontekście śmierć Jezusa na krzyżu mogła być interpretowana, jako kontynuacja logiki ofiarniczej, a właściwie jej zwieńczenie przez ofiarę doskonałą i niepowtarzalną, złożoną przez samego Boga.
Tą drogą interpretacyjną podążają między innymi Listy Piotra, w tym i fragment, w którym apostoł podkreśla: „Nie rzeczami znikomymi, (…)zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego (…), lecz drogą krwią Chrystusa.”
Dla ówczesnych ludzi idea ta nie budziła większych kontrowersji. Problem interpretacyjny pojawia się obecnie, kiedy składanie ofiar wydaje się nie tylko kulturowo obce, ale jawi się jako przerażające okrucieństwo. Ponadto większość społeczeństw już dawno uznała karę śmierci za zbyt nieludzką, a do tego niemającą wpływu na poprawę bezpieczeństwa społecznego.
Zastosowano inne sposoby radzenia sobie z problemem kary i zadośćuczynienia. Zapewne nie są one doskonałe i raz po raz wraca na ich temat gorąca dyskusja. Niemniej w żadnym kraju, który zniósł karę śmierci, oprócz epizodycznych debat, nie bierze się poważnie pod uwagę, możliwości powrotu do jej stosowania.
Pytanie więc brzmi: jak współczesny człowiek, który uznał karę śmierci za byt niehumanitarną, nawet wobec największych zbrodniarzy, ma zrozumieć ideę odkupienia dokonaną poprzez przelanie krwi na krzyżu niewinnego człowieka? Jak mamy dzisiaj pojmować Boga, który miał przyjmować ofiary ze zwierząt, a następnie wydał na śmierć swego syna Jezusa Chrystusa?
A może to źle postawione pytania, ponieważ było odwrotnie. To nie Bóg potrzebował ofiar, lecz człowiek. W czasach Starego Testamentu życie i przetrwanie społeczeństwa stawiano zdecydowanie ponad życiem pojedynczego człowieka, więc także obraz Boga interpretowano z tej perspektywy. Nie wystrzegano się przy tym drastycznych środków, które miały utrzymać jedność i porządek społeczny. Z karą śmierci i ofiarami włącznie.
Może gdyby człowiek nie przeszedł tego etapu rozwojowego, nigdy nie dojrzałby do idei, które dziś każą postrzegać życie człowieka jako bezcenną wartość? W tym kontekście ta potężna i doskonała ofiara na krzyżu mogła przynieść raz na zawsze właściwe zrozumienie idei odkupienia, zbawienia, zadośćuczynienia.
Nie można też zapominać, że Bóg nadal pozostaje tajemnicą, która wymyka się naszemu rozumowaniu, a nawet naszemu pojęciu sprawiedliwości czy moralności. Być może czasem chcielibyśmy, aby Bóg był kimś w rodzaju idealnego człowieka, posiadającego zasadniczo te same cechy co my, tylko w idealnej postaci. Doskonale dobry, miłosierny, sprawiedliwy, nieskazitelny, święty…
Ale jeśli mamy wierzyć w Boga, o którym nam mówi Pismo Święte, to musimy przyjąć, że w swej istocie i działaniu, jest on od naszych myśli, wyobrażeń i oczekiwań niezależny. „Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje – mówi Pan” (Iz 55, 8).
Brzmi to klarownie, jednak wzbudza kolejne pytania: Jak mam pokochać, takiego suwerennego i tajemniczego Boga. Mogę wierzyć, że Jego myśli, to nie myśli moje. Wiem, że Bóg jest ponad moje rozumienie sprawiedliwości, miłosierdzia czy piękna. Albo konkretyzując: czy Bóg jest bliższy obrazowi suwerena żądającego krwawych ofiar czy obrazowi pasterza szukającego jednej zaginionej owcy? A może oba wizerunki, należy potraktować jako, próby przybliżenia tego, czego w ostateczności całkowicie zrozumieć nie można?
Oculi – głosi nazwa dzisiejszej niedzieli. Oczy moje są zwrócone ku Panu.
Oczy moje próbują dostrzec, że być może na pewnym etapie duchowego rozwoju człowieka – podkreślam człowieka – Bóg musiał się dowołać do systemu ofiar, krwawego zadośćuczynienia, ponieważ ludzie nie byliby w stanie inaczej pojąć czym jest grzech, jakie są jego konsekwencje oraz czym jest odkupienie, pojednanie, zadośćuczynienie. Gdyby nie ten – nazwijmy go – „krwawy” etap religijności człowiek nie zrozumiałby wielu kluczowych pojęć i nigdy nie stworzyłby kultury, która może – wzorem Jezusa Chrystusa – ostatecznie zapragnie dążyć do wyrzeczenia się wszelkiej przemocy?
Warto pamiętać, że sięgając do Biblii, nie bierzemy do ręki historii Boga, ale ludzkie świadectwa o tym, jak On działał w człowieku i jak człowiek to działanie rozumiał.
Gdyby Ewangelie miały powstać dziś, zapewne w wielu miejscach posłużyłyby się innymi obrazami czy metaforami mającymi przybliżyć nam Boga i jego działanie. Ale to wciąż byłby ten sam Bóg, który przyszedł do nas w Jezusie Chrystusie. To wciąż byłby ten sam Bóg, który nie wahał się przed najwyższym poświęceniem dla człowieka – obiektu jego miłości i jego troski. Zmieniały się czasy, symbole, obrazy, zmieniała się kultura i formy świadectw. Ale Bóg jest i pozostaje ten sam, na wieki. Amen