
Nie pytam o to, czy się starasz. Nie pytam, czy „ogólnie dajesz radę”. Pytam o to, co myślisz o sobie wtedy, gdy gasną światła, a w domu zapada cisza po świętach. „Mogłem więcej.” „Znowu nie wyszło idealnie.” „Inni radzą sobie lepiej.”
Żyjemy w kulturze „jeżeli”. Od dziecka słyszymy, że wszystko ma swoją cenę: miłość, uznanie, poczucie sensu. Jeżeli się postarasz – zasłużysz. Jeżeli dowieziesz – zostaniesz przyjęty. Jeżeli będziesz wystarczająco dobry – będzie ci wolno odpocząć. Ten sposób myślenia bardzo łatwo przenosimy także na Boga.
W pierwszy dzień świąt, w poranku po całym grudniowym biegu, pojawia się jednak tekst, który brzmi zaskakująco. Apostoł Paweł pisze do Tytusa, że Bóg: Zbawił nas nie dla uczynków sprawiedliwości, które spełniliśmy, lecz dla miłosierdzia swego”. To zdanie nie pasuje do logiki rynku. I bardzo dobrze.
Gdzie obejrzeć?
Jeśli nie mogliście być z nami w kościele, zapraszamy do wysłuchania Słowa online.
🔗 [Link do kazania (YouTube) – „Nie musisz zasłużyć. Możesz dać się nieść”]
🔗 [Link do transmisji pełnego zapisu nabożeństwa (YouTube)]
Skrót kazania
Pułapka „jeżeli”
Na co dzień funkcjonujemy w świecie wymiany: coś za coś. Ten mechanizm działa w szkole, pracy, relacjach – i zaczyna działać także w naszej duchowości. Zaczynamy myśleć o Bogu jak o wymagającym przełożonym, przed którym trzeba przedstawić raport z przyzwoitego życia. Tymczasem List do Tytusa mówi jasno: zbawienie nie jest nagrodą za duchową wydajność. To nie jest transakcja. To jest relacja.
Ratunek z jaskini
Kazanie przywołuje prawdziwą historię z Tajlandii z 2018 roku, gdy dwunastu chłopców uwięzionych w zalanej wodą jaskini zostało uratowanych w sposób, który wydawał się nieracjonalny. Nie uczono ich, jak się ratować. Nie wymagano współpracy ani wysiłku. Zostali uśpieni. Bezbronni. Całkowicie zależni od ratowników. I właśnie dlatego przeżyli. To mocny obraz łaski. W sprawach życia i śmierci nie ratujemy się sami. Naszym jedynym „wkładem” jest to, że pozwalamy się nieść.
Dziedzic, nie pracownik
Paweł używa jeszcze jednego słowa, które zmienia wszystko: dziedzic. Pracownikiem zostaje się za kompetencje. Dziedzicem się jest – z relacji. Nie składa się CV, by być dzieckiem. Nie przechodzi się okresu próbnego, by należeć do rodziny. Dziedziczenie nie wynika z osiągnięć, lecz z więzi. To dobra wiadomość dla wszystkich zmęczonych byciem „wystarczająco dobrymi”.
Nisko, nie wysoko
Żłóbek stoi nisko. Trzeba się schylić, żeby do niego zajrzeć. A dziecko nie ocenia. Ono pozwala się wziąć na ręce. Może właśnie na tym polega sens Bożego Narodzenia: nie na kolejnym duchowym zadaniu do wykonania, ale na zgodzie, by ktoś inny wziął odpowiedzialność za nasz ratunek.
Zadanie na święta
Co by się stało, gdybyśmy choć na chwilę przestali Bogu pomagać? Gdybyśmy przestali udowadniać, że „jakoś dajemy radę”? Gdybyśmy pozwolili sobie na luksus bycia niesionym? Może wtedy okazałoby się, że wiara nie jest egzaminem. Że jest domem. A my – nie pracownikami na okres próbny, lecz dziedzicami życia i miłości.
